Myślmy Razem - Synergia

czasami temat nasuwa się sam

Wiem, że temat wyborów ustąpił pola aktywności pozarządowej obywateli, ale chciałem dodać do poprzedniego swojego posta, że Tusk nie kandyduje, w związku z czym mamy naprawdę ciekawe (jak twierdził Mobydick) wybory. I już nikt nic nie wie :)
A to bardzo obywatelskie zajęcie - wybieranie prezydenta. Może jeszcze wrócimy na chwilę do tematu?

24 komentarze:

dominik pisze...

No to wracamy do twojego wątku...? Wydaje mi się, że tym samym zmierzamy w kierunku osłabienia funkcji prezydenta (co dla mnie brzmi ok).
W polskiej polityce ciekawym jest jednak, że w wyborach powszechnych wybieramy człowieka, który nie ma wielkiej władzy, a zarazem głosujemy na partie, które nie muszą deklarować, kogo desygnują na premiera po wyborach...
Człowiekiem z kapelusza był i Buzek i Marcinkiewicz (swego czasu najbardziej popularni politycy w Polsce) a pewniakami przed wyborami byli premier z Krakowa (Jan Rokita) oraz Jarosław Kaczyński (wtedy wskazał Marcinkiewicza). Wniosek z tego, że wybory prezydenckie nie mają wielkiego sensu:)

dominik pisze...

Jeszcze jedno - ciekawie by było, jak Lech by nie kandydował, ale to by znaczyło, że Jarosław przechodzi z polityki do biznesu i pozwolił bratu na działanie na własną rękę, a na to chyba nic nie wskazuje:)

Oskar pisze...

Z Lechem wyobrażam sobie, że może nie kandydować tylko jeśli powie bratu, że już nie chce/nie ma siły, jest za stary... (poważnie piszę). No ale jak nie on, to kto? Tu jest duuuży problem dla PiS, bo nie ma nikogo popularnego, kto by nie był w konflikcie z Jarosławem:] Może tylko Ziobro, ale tu jest kłopot inny - ten młodzik bowiem wydaje się dość samodzielny i ma pewnie ambicje zastąpić braci (w sensie zająć ich pozycję na prawicy) - i oni o tym chyba wiedzą.
PO z kolei ma (o dziwo!) aż nadmiar potencjalnych wymienników Tuska w wyborach. Oprócz Komorowskiego (zgolił wąsy tydzień temu pierwszy raz!) i Sikorskiego, pojawia się Olechowski (współzałożyciel PO) i feniks Cimoszewicz (ostatnio kumpel Tuska). Ta lista robi na mnie wrażenie, bo jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że premier jest niezastąpiony i nikt nie może nawet marzyć, żeby zamiast niego iść na prezydenta. Tymczasem - on już od wiosny 2009 planował tą niespodziankę i zapewne sondowali też szanse innych, uśmiechali się do dawnych oponentów itd. No i co? Nie ma alternatywy? Jest - nawet cztery:)

Joanna pisze...

Komentarz do tytułu - może raczej - nie tym razem?

Marcel pisze...

Po przeczytaniu Waszych komentarzy muszę zabrać głos w tej materii. Otóż uważam, że rezygnacja Tuska z kandydowania na prezydenta to kolejna zagrywka pijaru PO. Oczywiście była ona skierowana na poznanie reakcji opinii publicznej i społeczeństwa. Teraz już wiadomo, że większość ludzi popadła przez decyzję premiera w zimową depresję i postanowiła wyjechać z Kaczogrodu;) Jednocześnie nie zdziwi mnie fakt, odwołania tej decyzji i wystartowania Tuska w wyborach, oczywiście to zamieszanie zostanie wytłumaczone "dla dobra Polski".
Po drugie, w szeregach platformy nie widzę tylu alternatywnych kandydatów na fotel prezydenta ile np. Oskar. Komorowski? Człowiek bez własnych poglądów, typowy partyjniak. Olechowski? Kolejny raz będzie tłem dla innych. Cimoszewicz? Zdobędzie głosy części lewicy, o ile sprzedał domek w Puszczy Białowieska;) Sikorski? Jeżeli wystartuje, to ma szanse na duże poparcie, zarówno platformersów, jak i rozczarowanych pisowców. Jednak według mnie Sikorski ma jeszcze czas na prezydenturę i dlatego nie wystartuje.
Kończąc moją wypowiedź, chcę podkreślić słabość polskiej sceny politycznej w kontekście wyborów prezydenckich. Brak mężów stanu(oczywiście wraz z Tuskiem), ludzi o mocnych poglądach, którzy by wzbudzali ogólnospołeczne zaufanie. Dominuje partyjniactwo, kolesiostwo i przerost formy nad treścią.
Myślę, że ludzie wymagający czegoś więcej niż pięknych słów i obietnic będą mieli duży problem z wyborem swojego faworyta, o ile w ogóle zdecydują się brać udział w tym "przedstawieniu".

Pozdrawiam i witam wszystkich

dominik pisze...

Ja tylko w kontekście ludzi o "mocnych poglądach" - w ostatniej Polityce jest wywiad z Johnem Grayem, który mówi, że woli kiepską politykę...Odnosząc sie do tego, chcę dodać, że politycy o mocnych poglądach jakoś za bardzo kojarzą mi sie z populizmem i niczym innym:)

Oskar pisze...

Hmm, ciekawie Marcel przedstawiasz sylwetki potencjalnych kandydatów :) Trochę ogólnikowo, ale rozumiem główną myśl - żaden z wymienionych się nie nadaje. Trudno z tym polemizować. W zasadzie się zgadzam. Problem w tym, że nie widać na horyzoncie nikogo o większych walorach:) Nie mam wątpliwości, że większość uprawnionych do głosowania będzie miała problem z wyborem spośród listy zawierającej jedno z tych nazwisk + obecny prezydent + może ktoś z PSL i jakiś bezszansowiec / bezfunduszowiec obywatelski (jak np. [w co zupełnie nie wierzę] Jurek Owsiak).
Zmierzam do tego, że najprawdopodobniej jesienią staniemy przed wyborem spośród właśnie tych ludzi. I jeśli zastosować wtedy ocenę Marcela, to nie ma sensu się fatygować do urn. Tylko co się wtedy stanie (przy założeniu, że nie pofatyguje się więcej osób niż tylko tu aktywni bloggersi)?? Ano stanie się, że pójdą ci, którzy zawsze się fatygują, ci najwierniejsi, ci przekonani, ci z wyraźnym faworytem. I zagłosują za nas:) Ale nie na kogoś, kogo akceptujemy. Tak to działa - ja nie głosuję, ale ktoś zostanie wybrany. Jedyna szansa, żeby to nie był ktoś przeze mnie nieakceptowany - to zwiększenie szans kogoś innego. Tu odsyłam do poprzedniego posta o Polsce 2010:) Czego chcemy / nie chcemy od przyszłego prezydenta. Przed wyborami nie pozostanie nic innego, jak porównać kandydatów z naszymi oczekiwaniami - i wybrać tego im najbliższego (nawet jak to tylko 10% naszej wizji).

Marcel pisze...

Zgadzam się z Tobą Oskar. To żadne wyjście umywać ręce od udziału w głosowaniu, a później narzekać jak to nie jest nam źle itp. Jedyna na co chcę zwrócić uwagę, to słabość wysuwanych już dziś kandydatów.

dominik pisze...

Więc może dlatego powinniśmy odpuścić sobie tę szopkę (całkiem zresztą kosztowną) i zrezygnować (jak np. Czesi) z powszechnych wyborów prezydenta? Przynajmniej w komentarzach politycznych byłby czas na inne dyskusje niż to komu sondaże rosną a komu spadają...

Oskar pisze...

A co proponujesz w zamian, Dominik? Wybór prezydenta przez parlament, czy w ogóle likwidację urzędu? Bo jeśli przez parlament, to co w takim razie z trybem wyboru parlamentarzystów - już wspominaliśmy o tym, że nie mamy bezpośrednio wpływu na to KTO się znajdzie w parlamencie, a tylko na to z JAKIEJ PARTII będzie... Czyli w zasadzie pozbawimy się wpływu na to, kto jest najważniejszą (czy drugą, po premierze) osobą w państwie? Także jeśli niebezpośrednie wybory prezydenta, to najpierw przydałaby się zmiana w sposobie wyboru tych, którzy jego wybiorą (tu już nie wiem, na jaką - okręgi jednomandatowe? nie znam się).
A może w ogóle zlikwidować ten urząd? No bo przecież władza jest u premiera, a prezydent ciągle tylko "przeszkadza" i wpycha się na nie swoje krzesło? Mnie to też wkurza, jak widzę do czego może doprowadzić zła wola i brak zrozumienia wyższego interesu wśród głównych osób w państwie. I w pierwszym odruchu bym zlikwidował... Tylko, że nasza konstytucja nie jest taka dysfunkcyjna, jak mogłoby się wydawać. To, że są dwa ośrodki władzy, które mają w niektórych miejscach nie do końca wyraźny podział kompetencji, to nie jest tragedia. Wszystko zależy od tej dobrej/złej woli, a ostatecznie rozsądzi Trybynał:) Natomiast jest ważny powód, dlaczego taki podział istnieje: zasada wzajemnej kontroli, równowagi władz (checks & balances). Do tych dwóch, dochodzi jeszcze włądza sądownicza i mediów - tylko że te dwie nie mają bezpośredniego wpływu na poczynania rządzących - nie mają narzędzi, żeby zablokować złe decyzje, a prezydent dziś ma. I dlatego wg mnie jest on potrzebny - nawet jeśli zdarza się, że w danym momencie nie jest to postać, którą popieramy. Bo jeśli zlikwidujemy urząd - pozbawimy się mechanizmu kontroli - to potencjalnie dużo ryzykujemy - brak barier dla władzy. A za naszego życia nie zawsze w rządzie (który będzie niepodzielnie rządził) będą ludzie rozsądni - tego jestem pewien.

dominik pisze...

Oczywiście, że masz racje - oddawanie władzy w ręcę jednego człowieka to autorytaryzm, dlatego nie popieram likwidacji veta, tylko jego lekkie osłabienie. Natomiast, co do tego jak i kto powinien wybierać... Hm może np zastosować wybór przez zgromadzenie narodowe (sejm + senat) zakładając 5 letnią kadencję, ale wybierając np po 2 latach od wyborow parlamentarnych? Będzie zewsze zakładka i sprawa nie bedzie oczywista, że jednak opcja zgarnia wszytstko... to taki pierwszy pomysł, jaki wpadł mi do głowy. Pewnie są lepsze.

Oskar pisze...

Zgromadzenie Narodowe (Sejm + Senat) czy parlament - jeden pies :) Zależy czy Senat będzie istniał za parę lat czy go zlikwidują(jemy) - bo to mniejsze kontrowersje wywołuje niż likwidacja/osłabianie prezydenta - i wydaje mi się prawdopodobne w ciągu kilku lat. I piszę w poprzednim poście, że to wg mnie niezbyt dobry pomysł, bo już wystarczająco iluzoryczny mam wpływ na to KTO zasiada w tym parlamencie - a tu jeszcze ci partyjni (nie obywatelscy) przedstawiciele wybiorą sobie prezydenta... Ja wiem, jakie są argumenty, żeby pozbawić prezydenta takiej silnej legitymacji, jaką ma dzisiaj (pochodzącej z wyboru bezpośredniego). Ano takie, że jest "silny" wyborem, a destrukcyjny w praktyce (jeśli ma złą wolę). Ale to dla mnie kiepski argument. Ja bym chciał produktywnego i godnego swojej prestiżowej pozycji prezydenta/prezydentki. Żeby kontrolował, czasem vetował, a też wspierał dobre pomysły, wysuwał swoje - współkierował państwem. Checks & balances powiadam:) Nie podoba mi się skupienie władzy w jednym miejscu. Dziś rząd nie jest najgorszy. A co, jak po wyborach będzie zupełnie inny??

dominik pisze...

Dlatego zaproponowałem osłabienie a nie likwidację weta... A co d senatu, to ja akurat jestem przeciwny jego likwidacji - 100 x dieta kosztuje nas mniej niż nieprzemyślane ustawy. to nie znaczy, że teraz są przemyślane, ale wydaje mi się, że bez senatu byłoby jeszcze gorzej... Tam też, zamiast w sejmie, widziałbym komisje specjalne - senatorzy nie są tak znani i wobec tego nie czują takiej presji, by błysnąć i zatańczyć w tańcu z gwiazdami:)

Oskar pisze...

Ruszyła mini kampania w PO:)
Sikorski w natarciu: http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,7541106,PiS_boi_sie_kandydatury_Sikorskiego__Szef_MSZ__I_to.html
(mówi, że PiS się go boi i to jest argument za nim). Wygląda na to, że faktycznie jest tylko dwóch kandydatów PO: Sikorski i Komorowski. Patrząc na sondaże - ten kto wystartuje z ramienia PO - wygra. W związku z tym prawdopodobnie jeden z tych dwóch gości zostanie naszym przyszłym prezydentem. (pomijam tu wciąż powracającego Cimoszewicza, który nawet lepiej niż oni wypadł ostatnio... ale NIE kandyduje - podobno) To może byśmy podyskutowali o tym, który z nich bardziej nam odpowiada?:)
Tu jest porównanie z ostatniej "Polityki": co wy na to??
http://www.polityka.pl/kraj/analizy/1502797,1,oceniamy-potencjalnych-kandydatow-po-na-prezydenta.read

dominik pisze...

Zgadzam się z Janickim - Sikorski ma coś takiego, co może go w kampanii zbyt dużo kosztować...mianowicie nieprzewidywalność. Pamiętacie pewnie jego hasło o wyburzeniu Pałacu Kultury...? Dlatego też (i przez wiele innych czynników) może się niesprawdzić w długiej walce przedwyborczej. Sorry Radek, ale nie tym razem:)

Oskar pisze...

A ja się z tym nie zgadzam:) Mnie się wydaje, że ta jego "nieprzewidywalność" pochodzi z zimnej kalkulacji. Tzn. jest elementem budowania wizerunku, obecności w mediach, w świadomości odbiorców. To jest koleś, o którym nie można powiedzieć, że się o nim nie słyszało, że właściwie nie wie się nic o jego przekonaniach - co np. o Komorowskim łatwiej powiedzieć. Także dla mnie to nie jest wada, a raczej zaleta do wykorzystania. I to widać już dzisiaj. Na tydzień przed decyzją PO, to właśnie Sikorski robi pierwszy krok, pokazuje, że mu zależy, argumentuje dlaczego to dobry wybór, wspomina mimochodem... że może pomóc Komorowskiemu w zdobyciu kontaktów zagranicznych, jeśli tamten będzie kandydatem (czyt. Komorowski nie ma takich kontaktów, jest wybitnie krajowym politykiem). A co robi Komorowski? Zdaje się na wolę Partii... No o co kaman?!
Argument negatywny dla wielu wyborców widzę inny: wiek - Sikorski 46, Komorowski 58. Ale dla mnie to znowu argument za:) To jest zupełnie inna bajka, inny życiorys, inny sposób patrzenia na świat. A Komorowski... no cóż - pięcioro dzieci to pewnie dla wielu atut:)

Joanna pisze...

Ja się trochę wyłamię z obecnego wątku porównywania kandydatów, chociaż to właśnie słuchanie tego na okrągło (dzięki mężowi) w TOK FM mnie natchnęło. Wszyscy wydają się z zapartym tchem czekać kogo wytypuje na swojego kandydata PO. Nie mam złudzeń, że indywidualny reprezentujący siebie polityk bez namaszczenia ze strony konkretnej partii ma jakieś szanse. I z tym się godzimy - czekamy na propozycję PO, propozycję PiS, inne znamy. Kiedy jednak kogoś już wybierzemy i zacznie być prezydentem, czy naprawdę chcemy, żeby reprezentował partię? Żeby jakiś Donio czy ktokolwiek inny dzwonił i mówił mu co ma robić? Ciekawe jest dla mnie, że prezydenta, który urzęduje postrzega się jako kogoś, kto podejmuje autonomiczne decyzje i zapewnia jakąś równowagę władzy, a kandydata jako przedłużenie danej partii. I to mnie dziwi :)

dominik pisze...

Ciekawe kto obecnego prezydenta postrzega, jako kogoś kto podejmuje autonomiczne decyzje:)????

Oskar pisze...

Asia, oto i jeden z podstawowych problemów - partyjne posłuszeństwo... I marzy mi się, że ludzie na najwyższych stanowiskach w państwie podejmują decyzje racjonalne, a nie podyktowane interesem partii-matki. Dzisiaj jest w dużej mierze odwrotnie - w przypadku prezydenta i premiera, a jakże?!
Co w związku z tym? Ano mamy już pierwszą cechę idealnego kandydata (na początku pytałem o te właśnie cechy w poście "A co z Polską 2010?"). To warto się teraz przyjrzeć tym kandydatom na kandydatów, których już znamy i można wyrobić sobie zdanie, co do ich niezależności. I tak np. ostatnie wystąpienia Sikorskiego i Komorowskiego według mnie lepiej świadczą pod tym względem o tym pierwszym.
A teraz niespodzianka:) Jest jeszcze jeden kandydat, który właściwie jest (na dziś) bezdyskusyjnie niezależny. Andrzej Olechowski. Do tej pory ma poparcie w okolicach 10-15%, poważni komentatorzy twierdzą, że jest bez szans. Czyżby? Dziś czytam, że PO myśli o prawyborach. Wcześniej np. Palikot wspominał, że chciałby dopuścić wszystkich chętnych do takich prawyborów w PO, w tym Olechowskiego. A ten chciałby startować z poparciem PO, choć nie wierzy w zgodę Tuska (pytałem go o to na video-czacie), jest jednym z trzech twórców PO, ma doświadczenie z MSZ, biznesie, ma niezależność, tzw. "prezencję" (wg Paradowskiej) i inne argumenty za. Nie ma... partii za sobą i ogromnego budżetu. Chciał mieć partię Piskorskiego, ale nie wyszło. To jest koleś, który raczej byłby niezależny i racjonalny. Czyli jest alternatywa dla partyjnych. Co wy na to?

A kolejny czat będzie dzisiaj o 17:30 tu: http://pinotv.pl/kanal/andrzej-olechowski

dominik pisze...

Tylko skąd założenie, że jest racjonalny? Był jednym z założycieli PO, tylko nigdy nie był jej członkiem... - możesz dopytać na video-chacie dlaczego, ale moim zdaniem to jest po prostu przykład karierowicza i z tego powodu blisko mu wszędzie tam, gdzie jest szansa, że będzie lepiej niż obecnie...
Moim zdaniem kandydat nie tylko bez partii i budżetu, ale też bez programu, polotu - czyli po prostu polityk:)

Oskar pisze...

Dominik, sam go spytaj na tym czacie:)
Nie wiem, skąd wiesz, że facet nie ma programu, czy polotu... No ale z odczuciami się nie dyskutuje. A jeśli chodzi o karierowiczostwo - to wolę to od partyjniactwa albo misjonarstwa:)

dominik pisze...

Nie wiem, czy ma program - ale to JEGO problem, ze ja, potencjalny głosujący nie wiem. Właśnie dlatego uważam, że jeśli ktoś chce być kandydatem niezależnym, to musi być bardziej wyrazisty - nie chroni go "linia programowa" partii. A w przypadku Olechowskiego ja tego nie wiem, bo jemu widocznie nie zależy na tym, żebym wiedział - a to już stawia go w trudnej sytuacji, jako kandydata.
Andrzej Lepper albo albo Kononowicz potrafili się przebić. Nie namawiam Olechowskiego do blokad, ale jako inteligentny człowiek mógłby chyba wymyślić COKOLWIEK, bym mógł powiedzieć, ze to jego postulat, projekt, program... Teraz kojarzy mi się z wąsem:)

Oskar pisze...

Krótko. Na video-czacie była prezentacja nowej strony Olechowskiego www.olechowski.pl i tylko krótko odpowiadał na pytania, ale na jedno moje odpowiedział: "Czy wystartuje pan w prawyborach w PO, jeśli to będzie możliwe?". Odpowiedział, że nie. Bo prawybory w partii są dla ludzi z partii, a on jest (cytuję) ponadpartyjny.

Oskar pisze...

No i proszę - jednak prawybory... Bez żadnych czarnych koni czy innych niespodzianek - dwa platformowe "pewniaki" powalczą między sobą: Komorowski vs. Sikorski. Dodałem mały sondaż - co wy na to... Ciekawe :)

Prześlij komentarz

Subscribe