Myślmy Razem - Synergia

czasami temat nasuwa się sam

Chyba nikt nie ma problemu z rozszyfrowaniem pojęcia, którego definicja za SJP PWN pojawiła się w tytule posta. Pewnie już słyszeliście, że w ostatnich dniach pojawiła się w mediach informacja o inicjatywie budowy Pomnika Ofiar Katynia. Inicjatywa z pewnością słuszna, ale muszę przyznać, że mam dość duże wątpliwości co do formy...
Projekt zakłada budowę 21 tys. 857 figur ludzkiej wielkości, z imieniem, nazwiskiem, stopniem wojskowym i... dziurą w głowie. Wszystko na powierzchni przeszło 25 ha kosztem... no tego nikt nawet nie próbuje oszacować... Pojawiają się różne liczby - przygotowanie terenu i budowa alejek szacowana jest na około 11 mln zł. Oczywiście pieniądze nie muszą stanowić tu ani bariery ani kryterium, ale jednak dają do myślenia.
Słysząc o projekcie pomyślałem, że za sprawą na pewno stoi Czesław Dźwigaj - autor... interesujących i charakterystycznych pomników, których kilka na pewno już widzieliście (kilkudziesięciu, jeśli nie kilkuset pomników papieża Jana Pawła II, pomnik Piotra Skargi w Krakowie). Okazuje się, że nie do końca... Autorem projektu jest ktoś inny i mimo iż Przewodniczącym Rady Fundacji jest Tomasz Sakiewicz z Gazety Polskiej, to jego zastępcą jest już... Jan Kanty Pawluśkiewicz. O inicjatywie pozytywnie wypowiedziała się też Anna Dymna.
I sam już nie wiem, co o tym myśleć...
Jakiś czas temu byłem w Pradze i miałem okazję zobaczyć miasto w perspektywy twórczości Davida Černego. Oglądając chociażby pomnik upamiętniający wejście Czech do UE, jakoś ciężko byłoby mi wyobrazić sobie podobny w Polsce... Wiem, że porównanie tego do Katynia to co najmniej profanacja, ale czy my Polacy nie mamy na punkcie pomników jakiegoś wielkiego kompleksu...? Działalność Černego ciekawie opisuje Mariusz Szczygieł i jak można się tam przekonać Černy nie unika w swojej twórczości spraw trudnych - wręcz przeciwnie.
Kiedyś pomyślałem sobie, że chciałbym aby pomnik autorstwa Černego stanął na odnowionym Placu Centralnym. Atmosfera socjalistycznego miasta mogłaby stanowić dla rzeźbiarza ciekawe wyzwanie - sądzę, że taki pomnik mógłby się stać jednym z ciekawszych punktów na turystycznej trasie po Nowej Hucie a może i Krakowie. Niedługo potem przeczytałem o projekcie budowy na Placu Centralnym pomnika Kuklińskiego... Radni miejscy martwili się tylko, że będzie wyższy niż Kolumna Zygmunta. Rzeźbę miał wykonać Czesław Dźwigaj.

19 komentarze:

Joanna pisze...

Zaczęłam się zastanawiać czy pomniki są w ogóle potrzebne. No i najpierw pomyślałam, że nie. Kto zwiedzając zabytkowe miasto z zainteresowaniem ogląda dumnie wyprężonych bohaterów przeszłości? Nie chodzi o brak szacunku czy zainteresowania samymi bohaterami, ale czy pomniki zachwycają? Już miałam wiec napisać, że pomniki są bez sensu, kiedy doszłam do wątku Cernego. No i coś w tych pomnikach jest. Tyle, że pamięta się chyba nie te, które są wzniosłe (jak planowany Katyń) a te, które zaskakują. Pomyślałam o pomnikach, które ja pamiętam i przyszły mi do głowy dwa, oba według klucza zaskakiwania. Oba są z Goteborga. Pierwszy ze względu na treść, bo forma wyjątkowo banalna: http://sv.wikipedia.org/wiki/Fil:Alstr%C3%B6mer_p%C3%A5_Lilla_torget_i_G%C3%B6teborg_den_19_december_2004.JPG ale przedstawiony jest Pan, który spopularyzował w Szwecji... ziemniaki. Drugi ze względu na formę - to Posejdon. Niby normalny bóg mórz z muszlą i rybką w dłoniach, taki tez w zamierzeniu miał być. Jednakże burmistrz chciał ocenzurować oryginalny pomnik, w którym członek boga uznał za zbyt imponujący. Autor zastosował się do zalecenia, za to trochę powiększył rybkę... Ilustracja tu: http://ykane.com/SE-0315_13_POSEIDON_GOTEBORG.jpg No i co tu o pomnikach myśleć? Wzniosłych nie stawiać? A może wzniośle zaskakiwać? Tylko jak?

Oskar pisze...

Sama idea stawiania pomników, które mają zwracać uwagę na skutki/ofiary wojen czy polityk (bo Katyń, to nie wojna tylko polityka Stalina) - ma chyba sens. Ograniczony, ale jednak. Ma sens chociażby wtedy, gdy potraktuje się je jako narzędzia do nauki historii. Wyobrażam sobie, że zupełnie inaczej działa zapis w książce, że w Katyniu zginęło 21tys. polskich żołnierzy (ciekawe skąd ta liczba, ja znalazłem ok. 19tys.), a w Auschwitz ponad milion - a inaczej (sensowniej) zobaczenie obozu w realu, czy przejście się wśród 21857 figur z dziurą w głowie. Nie myślę przy tym o rozpamiętywaniu, martyrologii, podtrzymywaniu nienawiści czy innych negatywnych aspektach - najlepszym przykładem, że tak nie musi oddziaływać pamięć o ofiarach jest to co całe życie robi Bartoszewski (sam był w Auschwitz, a teraz zajmuje się stosunkami polsko-niemieckimi). O takich tematach po prostu nie powinno się zapominać i chyba każda nowa forma zwrócenia na nie uwagi współczesnych warta jest mszy. Ostatnio przypadkiem oglądałem film "Katyń" Wajdy i przyznaję, że oglądałem do samego końca i nie miałem poczucia, że to niepotrzebne/martyrologiczne itp. To ma sens, to się wydarzyło i to było diabolicznie, doskonale zaplanowane działanie - eksterminacja tych, którzy nie rokowali nadziei na akceptację porządku powojennego... Takie rzeczy nie powinny się już więcej zdarzyć - a żeby to osiągnąć trzeba podtrzymywać ich obecność w świadomości. A to właśnie było przez kilkadziesiąt lat prawie niemożliwe. Czyli - mówię TAK dla tego pomnika.
Z drugiej strony mówię, że ten sens jest ograniczony. No bo od razu przychodzi mi na myśl pomnik ofiar wojny w Wietnamie (The Wall), który upamiętnia prawie 50tys. zabitych. Forma jest może mniej kontrowersyjna - nie ma tylu figur, są nazwiska, jest prostota, bo i tak można przypominać o wojnie. Ale dlaczego sens ograniczony? No bo stawianie pomników w dłuższym okresie niewiele zmienia. Od czasu wojny w Wietnamie, Stany Zjednoczone prowadziły wiele małych i dużych kampanii wojennych, żołnierzy nie ginie już tak wielu, bo technologia minimalizuje udział ludzi w walce, ale już cywile giną w najlepsze... Ostatnio były premier Blair odpowiadał na pytania komisji parlamentarnej ds. wojny w Iraku (gdyby dziś miał podjąć decyzję, też by zaatakował) i natknąłem się na info, że w wyniku tej wojny nawet 500tys. ludzi zginęło(!) No więc dobrze, że pomnik nie pozwala zapomnieć, ale już z pewnością niczemu nie zapobiega...
A z tymi kosztami to myślę sobie, że nie są jakieś kosmiczne i w porównaniu z budżetem wojskowym na przykład to w ogóle pikuś. Także proponowałbym, żeby MON to sfinansował, a np. nie wysyłał już więcej żołnierzy do Afganistanu?

dominik pisze...

Ja bynajmniej nie kwestionuję idei upamiętnienia Katynia - uważam, że to było planowane i w pełni kontrolowane ludobójstwo. Zresztą myślę, że film Wajdy całkiem dobrze oddaje to, co się stało (nie tylko w Katyniu, ale także tutaj w kraju).
Problem polega tylko na tym, że ja osobiście uważam, że jak Bartoszewski rozwija dialog polsko-niemiecki, to może powinniśmy zamiast milinów ton betonu zorganizować program wymiany uczniów szkół średnich między Rosją a Polską...? Poznając siebie zobaczą ludzi a nie dziury w głowie.
Podobnie zresztą sens mają wspólne inicjatywy artystyczne - może nie przez przypadek film Wajdy oklaskiwano w Moskwie...?
Wolfgang Büscher w książce „Berlin-Moskwa. Podróż na wschód”, w której pieszo podąża śladami swojego przodka - żołnierza Wermachtu wspomina przejście przez las katyński. Wspomina też twarze emerytowanych żołnierzy Armii Czerwonej, których tam widzi... Bo jest coś, co nas łączy z Rosjanami i to jest m.in. doświadczenie totalitaryzmu - tylko my winimy za to Moskwę a oni muszą winić samych siebie - to musi być trauma, którą ciężko przetrawić i chyba do tego pomniki nie wystarczą.

Oskar pisze...

Jasne, pomniki nie wystarczą i tak - trzeba robić dużo innych rzeczy, żeby się ludzie poznawali i nie patrzyli na siebie wyłącznie przez pryzmat traum wojny.
A jednak mnie się nadal wydaje, że bez jakichś potężnych narzędzi/symboli trudne prawdy z przeszłości zwyczajnie znikają z horyzontu, rozmazują się, tracą znaczenie. To może się wydać dobre nam, którym zależy na budowaniu pozytywnych relacji z Rosjanami (i nie chcemy się taplać w traumach), to może być miłe dla Rosjan, którzy nie mają ochoty bić się w pierś i całe życie żyją w przekonaniu, że są jedynie wybawicielami Europy (są, jak Amerykanie, tylko w zarządzaniu stosowali inne metody...). Tak więc - to wydawać się może ok dla procesu, że ta pamięć gdzieś tam odejdzie. Ale nie powinna odejść. I to jest wyzwanie - jak ją zatrzymać. W książkach?

dominik pisze...

Jest taki przykład w polityce międzynarodowej, gdzie dwaj odwieczni wrogowie jakoś już nie muszą ze sobą walczyć i całkiem dobrze ułożyli sobie relacje. Nie przypominają o tym pomniki (może przypominają, ale ja ich nie znam) materialne, ale jest jeden całkiem inny, który do mnie trafia. Chodzi mi o relacje Francji i Niemiec. Moim zdaniem tym pomnikiem jest po prostu Unia Europejska...

Oskar pisze...

Dobry przykład. Ale z zasadniczą różnicą. Niemcy w tej parze były pokonane, okupowane, podzielone, musiały przyznać się do wszystkiego, co zrobiły w czasie wojny i zabroniono im budowy nowej armii (przynajmniej na pewien czas) - no i oczywiście zaproponowano dobry projekt polityczno-ekonomiczny (odbudujemy was i zrobimy wam miejsce w nowym systemie współpracy). No i fakt - udało się.
W przypadku Rosji, żaden z powyższych elementów nie występował. W związku z tym jest zupełnie inna pozycja wyjściowa do "pojednania" czy zbudowania nowych pozytywnych relacji. Nie ma obiektywnego rozliczenia przeszłości, nie ma projektu polityczno-ekonomicznego. Może nawet próbowano go stworzyć przez ostatnie 20 lat, ale... Rosja tym się różni od Niemiec, że nikt jej do niczego nie zmusił i nie może zmusić. Bo wojny nie przegrała.
To taka szybka riposta:)
Ale nie wyczerpuje tematu pomników!

dominik pisze...

Masz rację, z tym, że szczególnie istotne wydaje mi się to, że jak piszesz "zaproponowano dobry projekt polityczno-ekonomiczny".
Rosja istotnie nie przegrała, ale z drugiej strony nie ma ani jednego sąsiada, z którym miałaby dobre stosunki nie tylko ze względu na zależności energetyczne. Takim sojusznikiem Rosji jest np. Serbia, ale póki co z sobą nie sąsiadują:)
Może jest tak dlatego, że po rozpadzie "wspólnego projektu" opartego na wykorzystywaniu i zastraszaniu nikt nie myśli tam o innym? Ale Rosja to na inny wątek...:)

Oskar pisze...

Rosja to inny wątek, ale mieści się w temacie pomnik zbrodni katyńskiej - więc pociągnijmy. Dziś Putin zaprosił Tuska na obchody 70 rocznicy Katynia. Wydawałoby się, że to dobrze o nim świadczy. Jest budowanie relacji... Tylko, że nikt z przywódców Rosji o Katyniu nie ma ochoty mówić do końca otwarcie. Jak ostatnio Putin o tym wspominał w 2009r. to od razu dla przeciwwagi wspominał o jeńcach radzieckich w czasie wojny z II RP dwadzieścia lat wcześniej... Niby podobna sprawa - też ginęli jeńcy (z chorób i głodu, nie strzałem w potylice). Czyli - rocznica tak,bo trzeba budować przyjazne relacje, ale już przyznanie, że to była zbrodnia czy ludobójstwo - za nic w świecie!
A dlaczego ta "wygrana" w wojnie jest taka ważna? Bo wg różnych teorii geopolityki państwa dążą do wzrostu swojej pozycji kosztem innych państw i dopiero totalna katastrofa - jak w przypadku Niemiec czy Japonii odwraca tą tendencję (i już nie dążą kosztem innych, bo wiedzą, że daleko tak nie zajdą). I wtedy jest pole do budowania jakiegoś symbiotycznego projektu - jak UE. A Rosja nie przegrała jeszcze nigdy, nic się jej nie odwróciło. Jest natomiast niezadowolona, że "przegrała" dużą część swoich wpływów, tej właśnie pozycji, którą wcześniej osiągnęła cudzym (w tym Polski) kosztem. I po kilku latach względnego chaosu (Jelcyn), powoli stara się odbudować swoją pozycję (Putin). Dlatego nie ma zbyt wielu przyjaciół wśród sąsiadów, bo oni wszyscy są widomymi znakami ich dotychczasowej "przegranej". Ten nowy wspólny projekt, którego brakuje jest o tyle trudny do wyobrażenia, że musiałby zakładać jakąś równoprawność partnerów (Rosja - partner), ale ona nie ma chyba na to ochoty, ona chce powrotu do utraconej pozycji! W niektórych przypadkach jest to już b.trudne (np. Estonia,Łotwa,Litwa - bo są w NATO), ale już w innych nie tak bardzo - podtruty Juszczenko, akcja w Gruzji, różne układy z Białorusią (ale też nie partnerskie, bo ciągle się nie mogą dogadać). Według G.Friedmana ("Następne 100 lat") Rosja wręcz nie ma innego wyjścia, niż dążyć do odbudowy "strefy wpływów". W innym przypadku - zostanie zdestabilizowana na wielu frontach: od Europy Wschodniej, przez Kaukaz, aż (!) do granic z Japonią. Czemu? Bo inne kraje też mają swoje ambicje, strachy, dążenia. I to jest taki balans, taka przepychanka - raz gospodarcza, innym razem polityczna, a czasem militarna. Wszyscy wszystkich starają się trzymać na bezpieczną odległość.
Reasumując - nie wydaje mi się, żeby były duże szanse na otwartą rozmowę o historii, budowanie pozytywnej, zdrowej relacji - bo nie było i nie ma katastrofy, która by zmusiła rosyjskich polityków (bo naród to osobna kwestia) do zrewidowana dążeń i strategii. Dlatego nie widzę sensu w poświęcaniu naszych symboli, które dotyczą prawdy i pokazują prawdę - w imię jakiejś innej, bardziej nakierowanej na przyszłość wizji relacji. My możemy mieć wizję - ale ona nie musi być atrakcyjna dla drugiej strony. Bo dążenia są, niestety, chyba inne.

paulina pisze...

Dzień dobry,
Widzę, że dyskusja popłynęła w zupełnie innym kierunku, postanowiłam jednak odnieść się do pierwszego postu Dominika. Zgadzam się, że proponowana forma jest niewypałem.
Przede wszystkim, pomysł postawienia tłumu naturalnej wielkości postaci ludzkich nie jest szczególnie oryginalny. W pierwszej chwili skojarzył mi się nieco ironicznie, z całym stadem gronostai autorstwa Ottmara Hörla, które gościły niedawno w Krakowie. Kolejne skojarzenia to chociażby wspomniana w artykule chińska Armia Terakotowa, w pewnym sensie symbol „rozrzutności” okrutnego pierwszego cesarza. W cudzysłowie, gdyż nie mam tu na myśli finansów, lecz bezsensownego wysiłku niewolników, którzy pracowali przy projekcie. Armia chińska liczyła sobie 8 tys. żołnierzy. Zauważmy, że Polacy zamierzają znacznie przekroczyć tę liczbę. I tak się zastanawiam, czy pomnik nie powinien być symbolem? Zaproponowana interpretacja tematu jest bardzo dosłowna.
Kolejne skojarzenie, również dość oczywiste, to Nierozpoznani Magdaleny Abakanowicz. Jestem zdania, że gdyby jej powierzyć projekt pomnika efekt mógłby być choć trochę interesujący. Niestety radość, iż autorem projektu postaci nie jest sławetny Dźwigaj jest przedwczesna. Jest nim Marian Gołogórski. Poszperałam odrobinę i moim oczom ukazała się galeria pana Mariana: http://www.gologorski.dt.pl/rzezba/gologorski/index.html. Zachęcam do obejrzenia, gdyż to oczywiście kwestia gustu, jednak muszę uprzedzić, iż sporo w niej patosu. Gdy poznałam jego styl zaczęłam mieć również obawy, czy nasi żołnierze nie będą wyglądali jak armia z Mordoru. Chociaż przynajmniej wtedy nie byłoby banalnie.
Asia mówi, iż ciekawy pomnik, to zaskakujący pomnik. Więcej: nie da się ukryć, że zarówno Europa w wizji Černego jak i Posejdon mają w sobie element humorystyczny. Małego Fiata temu, kto zaproponuje humorystyczny, dający do myślenia projekt Pomnika Ofiar Katynia i uniknie publicznego ukamienowania. Może, skoro mamy zainwestować spore sumy, to warto na niego poczekać?
Co jeszcze mnie zastanowiło, to fragment mówiący, iż stawianie samych figur na cokołach mogłoby trwać nawet przez "kilka pokoleń". Byłoby finansowane przez prywatnych darczyńców. Wydaje mi się, że jest to zaleta tego pomysłu: dopóki trwałaby budowa, sprawa byłaby od czasu do czasu wspominana w mediach, a to dobra okazja do podtrzymywania pamięci o ofiarach. Jednocześnie jest to minus, gdyż projekt łatwo może się „wypalić” i nigdy nie zostanie ukończony.

A na koniec podziękowania za link do artykułu Szczygła. Bardzo mnie zaciekawił. Myślę , że Černy ma podobne poczucie humoru jak Banksy, a tacy ludzie powinni być pod ochroną.
Pierwszy post za mną, będzie już z górki.

Oskar pisze...

Tego o "kilku pokoleniach" nie doczytałem. Faktycznie ciekawe. Teraz pomyślałem sobie, że zamiast przez prywatnych darczyńców, mogłyby te postacie powstawać w pracowniach prywatnych rzeźbczyńców (rzeźbiarzy). Nie wiem, czy tylu ich mamy w Polsce, ale to nie musiałoby być problemem - gdyby zrobić z tego projekt międzynarodowy.
W ten sposób osiągamy sporo korzyści:
- unikamy banału i nieciekawej formy typu Dźwigaj
- mamy rozgłos medialno-artystyczny
- mamy projekt więcej niż tylko własno-rozpamiętujący, ale taki ogólnoludzki (typu Hiroszima)
- każda rzeźba jest kompletnie inna, co też ma sens: zabici nie byli jednakowymi taśmowymi "produktami" burżuazji i kontrrewolucji, jak pewnie ich wtedy zakwalifikowano, tylko ludźmi.

Może w ten sposób osiągnelibyśmy jakiś... no nie kompromis, ale współudział ludzi różnych wrażliwości - łącznie z wrażliwością martyrologiczno-Mordorową (jeśli ktoś tak lubi) i tą prowokującą typu Černy/Banksy. Nie byłby to projekt zawłaszczony przez jedną filozofię, grupę społeczną itd. To by mogło być to coś.

paulina pisze...

Fajny pomysł, bo pozwala zaangażować wiele osób, a wiadomo, że to się wiąże z większym rozgłosem dla sprawy. Można by zaprosić do współpracy nie tylko różnych artystów rzeźbiarzy, lecz także organizacje. One mogłyby np. ogłosić konkurs na projekt postaci, później odlewano by zwycieski z brązu w odpowiedniej skali. Fajnie byłoby zobaczyć obok siebie rzeźbę profesjonalisty oraz zrealizowany projekt grupy niepełnosprawnych dzieciaków w tej samej wielkości. Albo jakiegoś artysty ludowego. Ale może to już zbyt ekscentryczna koncepcja.

dominik pisze...

Ten pomysł jest na pewno dobry, ale póki szefem rady jest Tomasz Sakiewicz, to chyba nie widzę takiej opcji... Choć właściwie moglibyśmy do niego napisać, bo czemu nie:)
Albo do Grzegorza Chlasty z TokFM - on go zaprasza jako komentatora, więc dlaczego nie napisać do obu...

Marcel pisze...

W końcu nowa skórka strony, wrzucam trochę spóźniony komentarz...

Bardzo ciekawy temat:) Z mojej perspektywy, historyka, stawianie pomników upamiętniających bohaterów przeszłości, ważne wydarzenia, jest jak najbardziej na miejscu. Wręcz zaryzykuję, że powinien to być obowiązek ciążący na naszym całym społeczeństwie, ponieważ m.in. w ten sposób mamy szansę okazać szacunek i cześć ludziom dzięki, którym możemy żyć w wolnej i demokratycznej Polsce. Ponadto wpływa to edukująca na młodzież, nie zawsze zdającą sobie sprawę z wpływu wydarzeń historycznych na teraźniejszość.
Odnośnie pomnika upamiętniającego ofiary Katynia. Dziwi mnie fakt, że dopiero teraz wyszła ta inicjatywa. Polityczna poprawność nie pozwoliła na wcześniejsze podjęcie działań?
Zwracę również uwagę, że wjazd do Rosji nadal jest utrudniony przez konieczność posiadania wizy, daltego budowa pomnika ofiar Katynia w Polsce daje możliwość całemu społeczeństwu "bezpośrednio" zmierzyć się z tą tragedią...

dominik pisze...

Wiesz - kwestia dotyczy tylko tego, czy jak to nie będzie 10 mln ton betonu, to niewystarcczająco to upamiętnimy...?

Marcel pisze...

Oczywiście, miernikiem upamiętnienia na pewno nie jest suma pieniędzy jaką się przeznaczy na pomniki, najważniejszy jest fakt takiej inicjatywy.
Według Oskara zaproszenie Tuska na obchody mordy katyńskiego dobrze świadczy o Putinie. Hmmm, jednak nie do końca mam takie odczucie. Przecież najwyższym przedstawicielem RP jest prezydent... Oczywiście nie on jedyny ma prawo Nas reprezentować, jednak zupełne pominięcie jego osoby w obchodach powinno dać nam do myślenia. Z góry uprzedzam, że broniąc prezydenta w tej sytuacji mam na myśli urząd, osobę która go pełni. Z mojej perspektywy zaproszenie, o którym mowa, to dość płytki i sprytny gest Putina. Nie od dziś wiadomo, kto poglądowo jest bliżej Rosji...

dominik pisze...

Moim zdaniem nie fakt jest najważniejszy tylko to co stoi za ideą - w przypadku opisywanej przez nas inicjatywy nie jestem pewien, czy to co za nią stoi, to tylko chęć upamiętnienia... a w każdym razie jeśli tylko tak, to dla mnie jest to zdecydowanie za mało i w złej formie.

dominik pisze...

Krzysztof Varga w książce "Gulasz z turula" pisze: "... na tyłach synagogi przy Dohany utca stoi rozłożysta metalowa wierzba płacząca - pomnik węgierskich ofiar Holokaustu. Na liściach wyryto nazwiska zabitych i daty ich śmierci; kiedy zrywa się wiatr, drzewo szumi metalicznym dźwiękiem (...) żadnych patetycznych gestów, grymasów, żadnych ludzkich postaci a jedynie ich los wygrawerowany na metalowych liściach i wiatr historii, który nimi potrząsa...".
Zobaczcie sami - http://en.wikipedia.org/wiki/File:Memorialdohanyi.jpg .
Może niech każdy da przykład pomnika, który robi na nim wrażenie - to nam pomoże, jak sądzę. Ja do mojego zestawu dorzuciłbym jeszcze fragment z tekstu Szczygła o Cernym i pomnika-przystanku, który zrobił dla Liberca - "Przed wojną było miastem mniejszości niemieckiej, ale to Czechów było tylko 7 procent. W 1935 roku powstała tam Partia Niemców Sudeckich pod wodzą Konrada Henleina. W 1938 roku Niemcy wygnali stamtąd wszystkich Czechów, a w 1945 - Czesi wszystkich Niemców.

Zamiast przystanku David Czerny zaproponował Libercowi stół.

- Na nim jest wszystko to, co ilustruje ciemną historię Liberca - oznajmił rzeźbiarz. A więc: przewrócony żydowski świecznik, bo tu faszyści spalili pierwszą synagogę w Czechosłowacji. Niemiecki kufel na piwo i czeski kufel na piwo. Muchołówka w dzbanku, bo Liberec ma w ogrodzie botanicznym największy zbiór roślin mięsożernych. Muchy, które roślina wabi, mają na główkach hełmy hitlerowskie. Na talerzu - odcięta ludzka głowa, w którą wbity jest widelec i nóż. To głowa Konrada Henleina. Całość jest ze spatynowanego brązu.

Wszystko - tłumaczył artysta, sprawdzając, czy nikt nie odspawał żadnej muszki faszystki - wygląda, jakby jakieś olbrzymy skończyły przed chwilą obiad. Taka historia ponad naszymi głowami. A pod stołem my, ludziki, sobie czekamy na autobus. Dzieci lubią wchodzić pod stół, to jedno z najbardziej fascynujących miejsc. Stół dzieci przerasta. Nas, Czechów, wszystko przerasta." - tu zdjęcie przystanku - http://www.davidcerny.cz/IMAGE/zastavka/passengers.jpg

dominik pisze...

Pomnikomania w Krakowie trwa - polecam tekst:) http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,35798,7719489,Krakowska_pomnikomania__W_pulapce_horror_vacui.html

dominik pisze...

Pragnę tylko donieść, że nasza dyskusja nabiera nowych kształtów w kontekście wydarzeń nawiązujących do rocznicy bitwy 15 sierpnia, jak również Krakowskiego przedmieścia:) A więc nie umiemy jako Polacy poradzić sobie z tematem pomników - dobrze, że chociaż w pod-stolikach debata się toczy:)

Prześlij komentarz

Subscribe