Myślmy Razem - Synergia

czasami temat nasuwa się sam

15:43

Dziwny poranek 10.04.2010

Autor: Oskar |

Dzisiaj o 8:56 rozbił się samolot. Zginął Prezydent i wielu ludzi, którzy są ważni. Z wielu powodów ważni i z wielu powodów ich śmierć jest istotna.

Żal i kondolencje to jedno - dużo dziś tego wokół. Mnie interesuje kilka innych perspektyw, o których tylko kilka słów...

1) Polityka - zwykle toczy się wedle utrwalonych schematów, jest przewidywalna. Takie zdarzenie jak dzisiaj wytrąca ją z równowagi. Być może na nieco dłużej, a może na zawsze. Dwie ważne partie, dwóch kandydatów na prezydenta. Teraz ich nie ma, a za 2 miesiące wybory - mało czasu, chaos. Kampania prawie niemożliwa... Pierwsze wrażenie, to koniec ery, która trwa od kilku lat, koniec szans na jej trwanie (zwróćcie uwagę, ilu czołowych polityków było w samolocie). Ale czy na pewno? Różnie to może się skończyć. Na pewno będzie inaczej.

2) Społeczeństwo - jeszcze raz przeżywa coś... wspólnego. Znowu ma tą nietypową okazję do samoidentyfikacji, uświadamiania swojej tożsamości. Ja też. Pamiętam kilka takich momentów (tylko kilka): msza na Błoniach z Papieżem, kiedy nie umiałem się nie poddać zbiorowym emocjom; jego śmierć, kiedy byłem w Holandii, ale nie miałem wątpliwości, że nie jestem u siebie; i dzisiaj - kiedy znowu czuję, że to mnie samego coś dotknęło (tak, ja to piszę!).

Ciekawi mnie, co dalej. Co z tego dnia zostanie. Tak jak się bałem i czekałem, co dalej po 11.09.2001 w Stanach...

Na razie idę na Wawel. Do katedry.
O 17:30 kardynał porozmawia z ludźmi o śmierci. A będzie ich więcej niż zwykle. Ciekawe, co im powie.

3 komentarze:

dominik pisze...

To w pewnym sensie pokazuje marność naszych rozmów zarówno o pomniku katyńskim, jak i wyborach prezydenckich - i tak to właśnie jest jak ktoś prognozuje... bo świat i tak żyje własnym życiem...

Oskar pisze...

Krótkie było to wspólne przeżywanie. Zaczynamy polski business-as-usual czyli spieranie się o sprawy nieistotne, w złym momencie i bez cienia celu. Silny mamy charakter - niezmienny powiedziałbym. Pozazdrościć...

dominik pisze...

Ojciec Andrzeja Wajdy zginął w Katyniu, gdy przyszły reżyser był małym chłopcem. Jako dojrzały mężczyzna chciał to opowiedzieć innym, tak jak umie najlepiej - zrobił więc film, osobisty.
Po 10 kwietnia 2010 nienowym już filmem zainteresowali się dystrybutorzy od Kanady po Australię... Być może będzie to najbardziej znany film polskiego reżysera.
Tak się zastanawiam - 70 lat temu ktoś podjął decyzję o zamordowaniu 20 000 ludzi, by być pewnym, że nie będą mu już przeszkadzać. Ale chciał to zrobić tak, by nikt się nigdy nie dowiedział. Zabił i zakopał w lesie. Tam gdzie nikt nie chodzi. Bez świadków i rozgłosu. I sądził, że już po sprawie...
Dlaczego jesteśmy tak naiwni i myślimy, że nasze decyzje nie mają wielkiego znaczenia? A planując często sądzimy, że przecież rozejdzie się po kościach, nikt się nie dowie; nikt nie będzie wracał do starych spraw...
Ale najbardziej przeraża mnie to, że kilkanaście lat temu, 1000 kilometrów od mojego domu podobnie myśleli Ci ze Srebrenicy - raz na zawsze załatwimy sprawę. Zakopiemy w rowach...

Prześlij komentarz

Subscribe